Szukając informacji na temat zdrowia, trafiłam na filmik „6 szybkich metod - Jak szybko obniżyć ciśnienie krwi w ciągu 5 minut”. Jedną z zaproponowanych tam metod są kompresy z octem jabłkowym, które należy nałożyć na stopy. I według filmu „Jest to stara metoda ludowa, której niezawodność udowodniono eksperymentalnie na myszach”. Muszę się przyznać, że tego fragmentu musiałam posłuchać kilka razy i stworzył on w moim mózgu wiele ciekawych scen i pytań. Niestety nie mogę ich zweryfikować, bo źródeł pod filmem brak.
Zaczęłam się zastanawiać nad tym, że skoro ludzie mają zazwyczaj dwie nogi, a taka mysz ma cztery łapki, to czy w eksperymencie myszom zakładano kompresy tylko na tylne łapki, czy również na przednie. Co zrobiono z myszami z grupy kontrolnej? Kompresy z wody? A może z winnego? A może nic im nie zrobiono? A może, żeby nie robić myszkom tych kompresików, to po prostu one brodziły sobie w occie? I jakkolwiek się nie mierzy myszom ciśnienia (ciśnieniomierz dla myszy jest w mojej głowie przeuroczy) to nie wiem, czy myszkom sam fakt mierzenia tego ciśnienia nie podwyższa. W końcu one nie rozumieją, po co to się im robi. No i czy naprawdę nie mogli tego zbadać jednak na ludziach? Może bali się, że mogą obniżyć ludziom to ciśnienie za bardzo i nie móc ich potem uratować i nie uzyskali zgody komisji etycznej?
Taka analiza włącza mi się w głowie przy większości rzeczy, które słyszę. Nie umiem jej wyłączyć. Jak kiedyś chodziłam na wykład, którego treść mnie denerwowała, to żeby, go nie słuchać wkładałam zatyczki do uszu i czytałam treści na tablecie. Dlatego trudno mi zrozumieć, dlaczego tego typu problemów nie wychwycił autor tekstu, lektor i oczywiście inni słuchający. Tego typu myśli muszą też zżerać sporo cennej energii, ale wolę myśleć nad takimi dziwnymi rzeczami, niż przyjmować otoczenie bezrefleksyjnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz